Zdjęcie przedstawia wejście do "Książkodzielni".

Drugie życie książek – Książkodzielnia Kraków

Młodzi krakowianie wzięli sprawy w swoje ręce i utworzyli pierwszą Książkodzielnię w Krakowie. Sterty niechcianych książek znajdują nowych właścicieli i otrzymują drugie życie - a to wszystko dzięki zaangażowanym wolontariuszom oraz zbiórce crowdfundingowej.

 

Rozmowa z Anetą Kowal – koordynatorką oraz Michałem Sroczyńskim – współzałożycielem krakowskiej Książkodzielni.

Katarzyna Habryn: Na czym polega Wasza inicjatywa?
Michał Sroczyński: Ideą Książkodzielni, jak nazwa wskazuje jest dzielenie się książkami. Do nas może przyjść każdy i zostawić niepotrzebne książki albo może coś zabrać, nie przynosząc nic w zamian. Nie ma takiej zasady, że książka za książkę. Dzięki temu książki zamiast kurzyć się w domu, dostają nowe życie.

Teraz idea zero waste staje się coraz bardziej popularna. To było powodem założenia Książkodzielni?
M.S.: Tak, w sporej mierze było to zero waste. Sam pomysł założenia Książkodzielni wynika od Michała Warmusza – drugiego współzałożyciela. Jednak głównym powodem były same książki. Są one potrzebne, a mimo to są wyrzucane. Nasza Książkodzielnia przyjmuje wszystko co się da – zarówno stare, jak i nowe książki. Tu można znaleźć na prawdę wszystko, zaczynając od słowników kończąc na przewodnikach.

Książkodz. 1 2

Aneta Kowal: Chodzi o to, żeby nie wyrzucać książek. Niestety biblioteki przyjmują pozycje tylko od konkretnego rocznika i to też nie wszystkie. Teraz powstaje pytanie – co zrobić z tymi książkami, które się gdzieś poniewierają w domu? Tutaj z pomocą przychodzi nasza inicjatywa. Przyjmujemy wszystko, nawet te starsze tytuły, a czasem znajdujemy perełki np. z I Wojny Światowej. Najstarsza była z 1914 roku. Jeszcze nie robimy tego, ale mamy w planie naprawiać te książki, które są podniszczone. Jak już nie da się ich podreperować i wypadają im kartki to wtedy wędruję na naszą ścianę. Taka trochę forma artystyczna, ale książka dostaje drugie życie, czyli zero waste pełną parą.

Inicjatywa jest stosunkowo nowa, a już cieszy się dużym zainteresowaniem. Jak ją rozpromowaliście wśród mieszkańców Krakowa?
M.S.: Głównie przez media społecznościowe Fundacji AllIn, do której należymy. Oczywiście założyliśmy też profil Książkodzielni na Facebook’u, który dość szybko „wyleciał” i pomógł nam przy promocji Książkodzielni. Duże zainteresowanie, to też zasługa partnerów Fundacji, którzy nas rozpromowali. Niedawno na przykład mieliśmy wywiad w Off Radiu.
A.K.: Dużo daje też poczta pantoflowa. Jak pytamy się ludzi, jak tutaj trafili, to słyszymy głównie „koleżanka mi poleciła, więc przyszłam sprawdzić”. Jedna Pani ostatnio powiedziała, że faktycznie widziała nas w telewizji i stwierdziła, że przyjdzie zobaczyć. Zdziwiłam się, bo teraz mało ludzi ogląda telewizję, ale miło że ktoś się nami zainteresował.

Czyli lokalne media są zainteresowane Waszą działalnością?
A.K.: Tak i to bardzo. Na przykład EkoMałopolska w okresie świątecznym robiła świetny reportaż o nas i podpowiadali, gdzie można znaleźć fajny i ekologiczny prezent pod choinkę.
M.S.: Zgadza się, EkoMałopolska robiła też reportaż o wszystkich naszych „dzielniach”, czyli Ciuchodzielni, Jadłodzielni i właśnie Książkodzielni. Wszystkie te inicjatywy są związane z Fundacją AllIn.

Głównym wątkiem, który chciałabym poruszyć są alternatywne źródła finansowania. Skąd pojawił się pomysł na zorganizowanie crowdfundingu?
A.K.: Domek, w którym teraz się znajdujemy, jest udostępniony za darmo. Nie płacimy za to żadnego czynszu, ale musimy opłacać rachunki. Mamy Fundację, staramy się jak możemy, ale jednak pieniądze z nieba nam nie spadają. To miejsce jest stworzone z myślą o ludziach i dla ludzi – mogą brać stąd za darmo książki jakie chcą, i jeżeli chcą nas jakkolwiek wesprzeć finansowo, to mogą to zrobić za pomocą internetowej zbiórki lub wrzucić coś do skarbonki na miejscu. Zebrane fundusze w całości idą na pokrycie kosztów działalności od strony technicznej, czyli opłata rachunków za ogrzewanie, zakup poczęstunku w postaci słodyczy, czy herbaty. To jest główne źródło utrzymania tutaj.

Mam wrażenie, że otwartość, która bije z tego miejsca jest nienamacalną formą zachęty do wpierania Książkodzielni, a jak odbierają ludzie taką możliwość wsparcia finansowego Waszej działalności?
A.K.: Dobrze. My absolutnie nikogo nie zmuszamy do wpłat. Ogłaszamy na Facebook’u, że jest zbiórka, a ludzie bardzo chętnie wpłacają, bo wiedzą na co te pieniądze są przeznaczone. Widzą, że zawsze są słodkości na miejscu, chcemy żeby im było ciepło, a tutaj naprawdę można spędzić bardzo dużo czasu szukając tych książek, więc ludzie bardzo pozytywnie to odbierają. Jeżeli tylko mogą to coś wrzucą do tej skarbonki i fajnie to funkcjonuje.

Zbiórka ma charakter sezonowy i będzie realizowana tylko w okresie zimowym?
A.K.: Ona na pewno też będzie w okresie letnim. Teraz naszym celem, jest zapłacenie gigantycznych rachunków za ogrzewanie. Pieniądze na pewno wydamy rozsądnie. Tym się zajmuje bardziej Michał, ale na pewno w przyszłości chcielibyśmy kupować nowe książki i wspierać młodych autorów. Teraz skupiamy się na technicznym utrzymaniu tego domku.
M.S.: W lato pieniądze też się przydadzą, choćby nawet na przekąski, czy nawet na transport, bo czasami musimy sami odbierać dostawy książek.

W zamian za wsparcie finansowe oferujecie drobne zachęty w postaci wlep lub pocztówek. Motywuje to bardziej ludzi do wpłacania pieniędzy na Waszą internetową zbiórkę?
A.K.: W sumie, to nie za bardzo. Bardziej ludzi zachęca możliwość odłożenia danego tytułu z nowej dostawy w zamian za symboliczną wpłatę. Są takie książki, które są bardzo chodliwe np. nowe kryminały. Zwykle zdjęcia książek z nowej dostawy wstawiamy na Facebook’a i to jest taka forma zachęty, że te książki możemy odłożyć dla kogoś, jeśli zechce nas wesprzeć.

Z Waszej perspektywy utworzenie zbiórki było proste? Czy może napotkaliście jakieś problemy techniczne po drodze?
M.S.: W sumie to nie. Zbiórka została założona i działa [śmiech].
Polecacie taki sposób wspierania młodych inicjatyw, czy młodych start-up’ów?
M.S.: Jeżeli znajdą się ludzie, których to zainteresuje i którzy są chętni dać pieniądze, to tak.
A.K.: Też wydaje mi się, że trzeba jasno określić cel zbiórki, żeby to było takie transparentne. Ludzie muszą wiedzieć, że jeśli wpłacają na ogrzewanie, to te pieniądze faktycznie idą na ogrzewanie. Wchodzą do Książkodzielni widzą efekty zbiórki - widzą piec, który grzeje, mają słodki poczęstunek i ciepłą herbatę.

Łatwość założenia zbiorki internetowej powoduje, że powstają zbiórki na przeróżne cele, często mało poważne. Uważacie, że to jest w porządku?
A.K.: Ja uważam, że ludzie wydają pieniądze na co chcą. Jak ktoś chce wesprzeć, czyjąś imprezę i widzi w tym sens, to proszę bardzo. Jak bym osobiście takiej zbiórki nie założyła, ale na zrzutka.pl można zrobić zbiórkę praktycznie na wszystko.
M.S.: Tak naprawdę jak są jakieś absurdalne cele, to one przykuwają największą uwagę. Jest śmiesznie i ludzie chętniej wpłacają pieniądze. Jednak to każdy sam decyduje co chce wesprzeć.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w dalszym rozwijaniu Książkodzielni.

 

Rozmawiała Katarzyna Habryn, studentka I roku studiów magisterskich na kierunku Gospodarka i Administracja Publiczna, Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie.

Related Articles